
W polskich miastach w coraz większym stopniu osiedlają się różnorodne dzikie gatunki: od lisów, jenotów, borsuków i dzików, po sarny i jeże, nie wspominając o coraz liczniejszych gawronach, srokach, wróblach, a nawet sójkach i jerach. Naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego zauważają, że adaptacja tych zwierząt do środowisk miejskich wynika przede wszystkim z łatwego dostępu do pokarmu antropogenicznego — odpadki, resztki żywności, karmniki lub pozostawione jedzenie dla zwierząt domowych — oraz z łagodniejszych warunków mikroklimatu: zimą miasta są cieplejsze o kilka stopni, co zmniejsza koszty utrzymania termicznego i pozwala na przetrwanie gatunków w surowych porach roku. Przykładem sukcesu synurbanizacji są sroki. W Zielonej Górze tej ptasiej populacji zarejestrowano 8,8‑27,7 par/km² zależnie od obszaru, największą gęstość w śródmieściu i osiedlach mieszkaniowych – takie wskaźniki znacząco przewyższają obszary wiejskie. Dostępność pożywienia, bliskość wody oraz obecność drzew w parkach i przy śmietnikach sprzyja osiedlaniu wielu gatunków. Mikroklimat miasta – cieplejsze powietrze, sztuczne struktury i brak drapieżników – tworzą środowisko atrakcyjne dla oportunistycznych zwierząt.
Obecność dzikiej fauny w miastach wiąże się jednak z wieloma zagrożeniami – zarówno dla zwierząt, jak i ludzi. Przeprowadzono badania ankietowe w Krakowie, które pokazują, że konflikty z dzikimi zwierzętami zwiększyły się między 2010 a 2020 rokiem: najwięcej incydentów dotyczyło dzików, lisów, jenotów, saren i borsuków. Uczestnicy ankiet wskazywali na zniszczenia mienia, stres czy niepokój, a także na wzrost liczby zdarzeń wymagających interwencji służb miejskich. Zniszczone rabaty, przewrócone śmietniki, kolizje drogowe – to codzienność w niektórych dzielnicach. Co więcej, zwierzęta mogą nosić pasożyty (np. tasiemce, świnie pasożytnicze), przenosić zoonozy i okazyjnie reagować agresją – szczególnie w okresie ochronnym lub przy obecności młodych osobników. Uderzenia pojazdów w sarny i dziki prowadzą do wypadków drogowych z ryzykiem poważnych obrażeń, a konflikty z mieszkańcami – np. gdy śmiałe zwierzęta wchodzą na tereny rekreacyjne – budzą lęk i frustrację społeczną.
Aby zapobiegać negatywnym skutkom i jednocześnie chronić miejskie ekosystemy, potrzebne są działania z zakresu planowania przestrzennego, edukacji i zachowania siedlisk. Po pierwsze, należy chronić i rozwijać fragmenty zielone, korytarze ekologiczne i enklawy przyrodnicze – np. wzbogacanie parków o dzikie kwietne łąki, zostawianie martwych drzew jako siedlisk owadów i ptaków, utrzymanie naturalnych zbiorników wodnych przy drogach – to potwierdzają przykłady ze zrewitalizowanych terenów nad Wisłą w Warszawie. Po drugie, tworzenie przejść dla zwierząt (korytarze, wiadukty, podziemne tunele, ekodukty) przeciwdziała fragmentacji środowiska i wypadkom drogowym, zwłaszcza przy dużych miastach i terenach zielonych. Po trzecie, edukacja mieszkańców i zarządzanie odpadami – mobilne kosze na śmieci zamknięte, zakaz dokarmiania dzikich zwierząt, kampanie informujące o zagrożeniach — mogą ograniczyć przyciąganie zwierząt do ścisłej zabudowy. Mieszkańcy Krakowa preferowali metody nielotne (nie zabijanie), oczekując kampanii i wsparcia instytucjonalnego w zakresie współistnienia z fauną miejską. Wreszcie, plany tworzenia „zielonych pierścieni” wokół miast – np. wspólnotowe lasy wokół aglomeracji – zapewnią przestrzeń nie tylko rekreacji, ale też migracji i schronienia dla dzikich zwierząt, wspierając ich populacje poza obszarami intensywnej urbanizacji.